Bezcenne lekcje u Ministra Zdrowia

Pozwalam sobie podziękować Ministrowi Zdrowia za to, że ostatnimi wypowiedziami przybliżył mi swój sposób myślenia i działania, a także – stan swojej wiedzy o otaczającym go świecie.

Pan Minister w wypowiedziach medialnych 29 i 30 grudnia zawarł wiele poglądów na obecny stan rzeczy. Każdy z nich stał się bezcenną lekcją. Przeróbmy je wspólnie.

Lekcja Pierwsza. Pan Minister stwierdził: Porozumienie Zielonogórskie szantażuje pacjentów. Nie uderza w swojego przeciwnika w negocjacjach – czyli tegoż Pana Ministra i jego niewątpliwie dzielną drużynę, lecz w zupełnie niewinnych ludzi. Szantażem zaś jest nieustępliwość w negocjacjach. Koniec lekcji pierwszej. Zapiszcie Państwo w kajecikach, proszę: Szantaż wobec pacjentów = brak ustępstw w negocjacjach z Ministerstwem Zdrowia lub NFZ. Taka sama postawa ze strony NFZ lub MZ nazywa się stanowczą obroną praw pacjentów. Ryzyko graniczące z pewnością, że spaprana od początku ustawa może skrzywdzić wielu z nich, nie ma znaczenia. Będą skrzywdzeni w słusznej sprawie.

Lekcja druga. Przyjrzyjmy się nadal samemu stosowaniu szantażu. Gdy NFZ, niewątpliwie pod naciskiem Pana Ministra, zastosował tę finezyjną technikę wobec szpitali, wszystko było w porządku. Wybór zaś był prosty: albo podpisujecie pakiet onkologiczny, albo nie będzie kontraktu z NFZ. Dla szpitala ta druga możliwość oznacza nieuchronną upadłość. Z niewątpliwą korzyścią dla pacjentów. Lekcja druga: Co wolno (ministerialnemu) wojewodzie, to nie tobie… pracowniku ochrony zdrowia. Takie jest zdanie Pana Ministra i Pan Minister się z tym zdaniem zgadza. Zapisali Państwo?

Lekcja trzecia. Pozostańmy przy szantażu – tym razem w wykonaniu Porozumienia Zielonogórskiego. Jest on ponoć wyjątkowo cyniczny, bo dla kasy. O szantażu ze strony lekarzy pisze nawet kilku dziennikarzy, w tym również z zespołu POLITYKI. Szkoda, bo warto przyjrzeć się szczegółom. Porozumienie Zielonogórskie zadeklarowało, że nie podpisze kontraktów i zamknie swoje gabinety od 1 stycznia. Jednoznacznie zaprzeczyło, by miało przejść na usługi odpłatne. Po prostu – nie będą przyjmować pacjentów. Jeśli zaś nie będą przyjmować, to nie będą zarabiać. Czyli konsekwencje oporu uderzą również w tych, którzy go stawiają, czego mają z pewnością świadomość. Nadal mówimy o cynicznym szantażu?

Pora na wnioski z lekcji trzeciej: Pan Minister nie wie, że lekarze też muszą jeść i płacić rachunki. Aha, i że demokratyczny rząd, siadając do negocjacji, nie może zakładać, że musi je zakończyć całkowicie po swojej myśli. Nie musi. W normalnych układach fiasko negocjacji jest jednym z dopuszczalnych scenariuszy. Dlatego w ważnych sprawach należy rozpoczynać je ze znacznym wyprzedzeniem w stosunku do ostatecznego terminu rozstrzygnięcia.

Lekcja czwarta. Pan Minister stwierdził, że „mała grupa liderów PZ manipuluje dużą grupą lekarzy” i nawołuje tych ostatnich, by przejrzeli na oczy i wypowiedzieli posłuszeństwo owym watażkom. Wniosek jest błyskawiczny: Pan Minister nie wie, że do takich porozumień przystępuje się dobrowolnie. Zwłaszcza w kraju, gdzie Izby Lekarskie nie reprezentują już chyba nikogo poza samymi sobą. Pan Minister nie zauważył również, że olbrzymia większość lekarzy nie cierpi na problemy mentalne, które powodowałyby ich bezwolne podporządkowanie się przypadkowym ludziom i sprawom. Ci, którzy na nie cierpią, raczej odchodzą z zawodu, na przykład do polityki.

Lekcja piąta. Pan Minister wyjawił, że wszystko, co robi Porozumienie Zielonogórskie, ma podłoże, cytuję, „biznesowe”. Czyli domyślnie: niemoralne. I znowu wniosek usprawiedliwiający autora tej wstrząsającej, jego zdaniem, konstatacji: Pan Minister nie wie, że biznes też może być (a nawet powinien być) etyczny i podlegać dosyć surowym regułom. Oczywiście, no bo gdzie miał się dowiedzieć? W polityce? Bardzo śmieszne. Po drugie, odchodząc nazbyt wcześnie z zawodu, nie zorientował się, że lekarz to z ekonomicznego punktu widzenia zajęcie jak każde inne. Liczenie pieniędzy jest w nim naturalnym elementem działalności – zwłaszcza gdy się jest „na swoim”. Bo sprzętu i materiałów zużywalnych jakoś nie chcą robić krasnoludki, a jeśli zleci się innej jednostce badanie, to trzeba za nie zapłacić, jak za każdą ludzką pracę etc. Kalkulacja ekonomiczna nie musi być równoznaczna z pazernością. Nie powinna jej tym bardziej wytykać osoba, która idąc na negocjacje, wie, że da za mało, bo „taką mamy politykę zdrowotną”.

Jak Państwo widzicie – nie zajmowałem się ekonomiczną istotą sporu (pozwalam sobie polecić analizę pióra Pani Joanny Solskiej) ani merytoryczną konstrukcją pakietu (bo jej niedomagania przedstawiają wszystkie poważniejsze media). Poraziła mnie retoryka Pana Ministra. Niedawno miałem kłopot z wytłumaczeniem swoim dorosłym dzieciom, jak rozmawiali z głupim ludem komisarze podczas stanu wojennego. Pamiętam, że już chyba w pierwszym tygodniu zaczął wtedy krążyć dowcip, że generał Jaruzelski otrzymał telegram: „Udało ci się znakomicie. Gratuluję. Oddaj okulary. Pinochet”.

Teraz mam taką wizję, że tym razem telegram dotrze do Pana Ministra: „Gratuluję. Znakomita retoryka. Oddaj ściągawkę. Putin”.